Początek przygody ze smokiem

Zaczęło się tak: "Madziu, uwielbiam smoki. Tego noszę na szyi już od lat. Chyba czas na nowego smoka. Może zrobiłabyś mi nową wersję? Na jakimś kamieniu."

Kamień wybrany i zaczyna się... kilkumiesięczna walka. Mój luby, który jest cennym doradcą, mówi "takie rzeczy to robi się poprzez odlewanie". No tak, ja o tym wiem. Ale jak się uprę, że coś zrobię, to nawet ten fakt, że przy dolutowywaniu nóżki odpada skrzydełko, tylko na chwilę wyprowadza mnie z równowagi, bo opozycyjna myśl "i tak to skończę" nie daje mi spokoju. I taka zabawa w próby prawidłowego lutowania, zabezpieczania już zlutowanych miejsc, dogrzewania konkretnych części przedmiotu w odpowiedni sposób, prawidłowego ustawienia smoka, aby luty nie spływały zgodnie z kierunkiem grawitacji, itd... W końcu po kilkudziesięciu godzinach pracy, przegranych i wygranych bitwach, wygrałam wojnę ze smokiem. :) Ale dzięki temu powstała długa lista rzeczy, o których nie wolno zapominać przy lutowaniu srebra. To bezsprzecznie najbardziej pouczający projekt jaki do tej pory robiłam. A oto efekt:




materiały: srebro próby 925 oksydowane + bryłka cytrynu

A już niedługo pokażę co jeszcze powstało w następstwie tego projektu. :)

2 komentarzy: